piątek, 30 listopada 2012

Rozdział 2


~ 21 kwietnia 2012r. ~

Wstałam o 9:00 ubrałam się i rozpuściłam włosy. Zeszłyśmy na dół na śniadanie. Zjadłyśmy śniadanie i rozpakowałyśmy swoje rzeczy na półki. Potem Bella czytała książkę, a ja surfowałam po internecie w poszukiwaniu pracy znalazłam pięć ofert pracy i trzy oferty mieszkania. Na razie nie musiałam się, aż tak martwić miejscem zamieszkania, ponieważ ciocia Sophie zapewniała nam mieszkanie. Chwyciłam za telefon i zaczęłam dzwonić , ale każda rozmowa miała mniej więcej taki sam schemat.
~rozmowa~
-Dzień dobry. Nazywam się Vivienne Makowsky. W internecie znalazłam pańską ofertę pracy. Od trzynastu lat tańczę break dance i hip hop w zespole tanecznym. Myślę, że mogłabym zostać instruktorem tańca młodszych dzieci.
-Przepraszam, ale niestety znaleźliśmy pracownika na tę posadę.
-Aha, dziękuje.

Pozostał ostatni numer. Zadzwoniłam.

~rozmowa~
- Dzień dobry. Ja w sprawie pracy.
-No wreszcie... Znaczy dzień dobry. Przepraszam, ale od trzech miesięcy poszukujemy pracownika na stanowisko instruktora hip hopu i niestety nigdzie nie możemy znaleźć nikogo takiego. Jeżeli pani ma ochotę z nami pracować to zapraszam jutro na godzinę 13.00.

Pani, z która rozmawiałam podała mi adres. Kiedy się pożegnałam i rozłączyłam zaczęłam skakać i biegać o pokoju.
-Mogę wiedzieć dlaczego zachowujesz się jak jakaś wariatka ?- zapytała zdziwiona Vivi ?
-To ze szczęścia. Jutro mam rozmowę kwalifikacyjną. Może będę miała pracę i to jeszcze taką jaką sobie wymarzyłam. Super nie ?
-Wow! No to gratuluję. 
 Wieczorem zjadłyśmy kolację z ciocią i oglądałyśmy filmy w salonie. Umyłyśmy się i poszłyśmy spać.




niedziela, 25 listopada 2012

Rozdział 1

 

~Londyn 18.00~
-Bella nie zgub mi się tu.Zamów taksówkę-powiedziałam do siostry.
-Dobra, już dobra. - stanęła na chodniku i zaczęła machać ręką, aby odpowiedni samochód, się zatrzymał. W końcu jakiś łaskawy taksówkarz stanął na poboczu. Dzięki Bogu !Już myślałam , że będę musiała stać na środku ulicy i wrzeszczeć, aby ktoś zwrócił na nas uwagę. Podałam kierowcy adres naszej mieszkającej w Londynie cioci Sophie, siostry naszego taty. Dojechałyśmy pod dom , ale niestety nikt nie otworzył. Byłyśmy załamane. Same z walizkami w zupełnie obcym miejscu.
-Bella, słuchaj masz w komórce numer telefonu do cioci ? - zapytałam
-Tak, oczywiście, że mam.
Obie spojrzałyśmy na telefony.
-Kurczę, tu nie ma zasięgu.
Bella usiadła na chodniku i rozpłakała się.
-Mam pomysł! poszukajmy budki telefonicznej. To w pewnym sensie wizytówka Londynu. W pobliżu musi byc jakaś.
Bella podniosła się i otarła łzy. Ruszyłyśmy żwawym krokiem przed siebie. Na nasze szczęście przecznicę stąd była mała czerwona budka telefoniczna. Naraz wbiegłyśmy do niej i chwyciłyśmy sluchawkę. Bella podyktowała numer i chwile później usłyszałam glos cioci. Porozmawiałyśmy chwilę i okazało się, że poszła do sąsiadki na kawę. Ruszyłyśmy z powrotem w kierunku domu cioci Sophie. Spotkałyśmy ciocić na ulicy, przed domem.
- Cześć ciociu ! Strasznie sie za tobą stęskniłyśmy.- powiedziałysmy w tym samym czsie z Vvienne
Ciocia była starszą, ale bardzo fajna kobietą. Mieszkała sama w domku w Londynie. Jak na swój wiek trzymała sie bardzo dobrze. Weszłyśmy do domu i ciocia pokazała nam pokój gościnny na poddaszu,w którym miałyśmy mieszkać przez najbliższy czas, dopóki nie znajdziemy mieszkania i nie zacznę pracować.
W pokoiku stało biurko, dwa łóżka, duża szafa i jakiś regał na książki. Na bocznej ścianie znajdowały się duże przeszklone dzrzwi i okno prowadzące na balkon, z którego widac było las i kawałek domu sąsiadki. Z drugiej strony były drzwi do małej łazienki. Postanowiłyśmy rozpakować bagaż, ale nie udało nam sie wypakkować dużo rzeczy, bo ciocia zawołała nas na kolację. Po zjedzeniu posiłku po kolei ja i Bella poszłyśmy wziąć prysznic.Przed snem rozmawiałyśmy:
- Nieźle, nie ? W jeden dzień zmienia się całe nasze życie.-powiedziała Bell
-Noo i to na dobre.-dodałam
Potem jeszcze chwile czytałyśmy książki i poszłyśmy spać. Byłyśmy bardzo zmęczone..

Prolog

~20 kwietnia 2012 rok~
 Siedzę na spakowanej walizce, oglądając zdjęcia na których jest mój tata. Mój przyjaciel któremu mogłam zaufać, oprócz mojej siostrze Belli. On odszedł, zostawił mnie, poszedł tam, tam do nieba. Musiałam stąd uciec, wyprowadzić się. Czemu? Czemu to trudne pytanie ,ale jest jedna szybka odpowiedź. Ojczym-ojczym z którym się kłócę o najmniejsze szczegóły. Dlatego się wyprowadzam, wyprowadzam się zabierając ze sobą moją siostrą, moją przyjaciółkę, którą kocham nad życie. Tak, Bella mam nadzieję że kiedyś przeczytasz ten pamiętnik, ale jeszcze nie teraz, o nie! Wzięłam walizkę, torbę z paszportem, pieniędzmi i tym właśnie pamiętnikiem udając się do pokoju Belli. Razem z nią wymknęłyśmy się z domu jadać na lotnisko, zostawiając za sobą mały liścik dla naszej mamy.

Droga mamo!

Wybacz nam, że cię zostawiamy, ale tak dłużej nie może być. Kochamy cię, obydwie, ale Jego nie tolerujemy. Będziemy się z tobą kontaktować. Wyjeżdżamy z kraju. Gdzie? Kierunek UK, tyle możemy ci powiedzieć, czy też napisać.
Całujemy, twoje córki
Bella i Vivi